.png)
W pierwszej połowie stycznia, przy ulicy Potokowej w Gdańsku, doszło do awarii wodociągowej. Konieczność przeprowadzenia prac awaryjnych spowodowała niemałe utrudnienia dla pieszych i rowerzystów na kilka tygodnie. Jeszcze większym problemem okazało się jednak... uporządkowanie terenu do stanu sprzed prac. Zniszczone trawniki, latające płytki chodnikowe, obumarłe drzewa oraz "wisienka na torcie" w postaci plam ze smaru - co dalej?
Miasto to ogromny organizm naczyń połączonych. Kluczowa jest infrastruktura najróżniejszej maści: od dróg i chodników, przez torowiska i mosty, aż po dziesiątki tysięcy kilometrów kabli i rur. Nic więc nadzwyczajnego w tym, że czasem może dojść do awarii i konieczne jest przeprowadzenie pilnych prac remontowych, aby kluczowe elementy wróciły do pełnej sprawności. Tak było właśnie w przypadku opisywanej sytuacji - przy skrzyżowaniu ulicy Potokowej i Rakoczego na Brętowie, gdzie trzeba było przeprowadzić działania awaryjne z uwagi na awarię uzbrojenia i sieci wodociągowej.
Na początku stycznia, na chodnik i drogę rowerową wzdłuż ulicy Potokowej wjechał ciężki sprzęt. Wykonawcą prac awaryjnych była brygada miejskiej spółki - Gdańskie Wodociągi. Pierwsze problemy pojawiły się już podczas kilkutygodniowych działań, kiedy to piesi i rowerzyści byli zmuszeni do nadrabiania drogi, ponieważ nie zadbano o odpowiednie obejście, czy objazd dla jednośladów. W praktyce więc zostały zweryfikowane liczne slogany władz Gdańska o dostępnym mieście. Złamano także przyjęte ponad dekadę temu standardy rowerowe, które nakazują wyznaczanie objazdów rowerowych podczas zajęcia np. drogi rowerowej.
Mimo naszej interwencji, nie zmieniło się nic, a urzędnicy stwierdzili, że problem nie występuje, bo "umieszczono prawidłowe znaki". Niemałe utrudnienia trwały pół miesiąca, po czym zadeklarowano uporządkowanie terenu, na co trzeba było jednak czekać cztery miesiące.
Prace awaryjne spowodowały konieczność wykonania dwóch głębokich wykopów. O ile nawierzchnię drogi rowerowej załatano mieszkanką bitumiczną szybko, to na uporządkowanie np. trawników przyszło czekać do kwietnia. Niestety, ale w konsekwencji zaniedbań, uśmiercono także kilka młodych wiśni, których nie zabezpieczono na czas prac, zgodnie z zapisami Gdańskiej Karty dla Drzew, która obowiązuje urzędników i podmioty prywatne. O zmianie gęstości gleby oraz składowaniu materiałów budowlanych bezpośrednio przy pniach, alarmowaliśmy już w styczniu.
Podczas gdy wiśnie wypuściły już kwiaty, drzewko przy którym składowano płyty chodnikowe obumarło i nadaje się do wymiany. Gdańska Karta dla Drzew, o której wspominaliśmy, zawiera szczegółowe wytyczne i standardy między innymi na takie sytuacje. W tym przypadku wystarczyło wyznaczyć tzw. SOD - Strefę Ochrony Drzewa, czyli ogrodzony teren w rzucie korony drzewa + 1.5 m, na którym zabronione jest składowanie materiałów budowlanych, czy wjazd ciężkim sprzętem. Dokument uchwalono właśnie po to, aby zapobiec podobnym sytuacjom.
- Typowo polskie... Jakoś to będzie, bo przecież ktoś się tym zajmie, za parę lat ktoś wykona nowe nasadzenia... - słyszymy od jednego z urzędników GZDiZ.
W tej sprawie został już złożony wniosek do Gdańskiego Centrum Kontaktu, aby Gdańskie Wodociągi wykonały nasadzenia zastępcze. Nie zmienia to jednak faktu, że najbardziej stratni są mieszkańcy - nie dość, że drzewa od początku będą musiały się przyjąć, to posadzą je pracownicy miejskiej spółki, więc zostaną wydane kolejne pieniądze z miejskiej kasy. Nie wiadomo też, czy osoby odpowiedzialne za zniszczenie drzew zostaną ukarane.
Z urzędnikami w sprawie awarii przy ul. Potokowej korespondujemy od stycznia. Pod koniec marca rzeczniczka Gdańskich Wodociągów zadeklarowała, że trawniki zostaną przygotowane na wiosnę, a luźne płytki chodnikowe poprawione. Kilka dni później, zieleńce faktycznie uporządkowano, jednak... pojawiły się nowe problemy. Nasza czytelniczka zwróciła uwagi na niezmiennie zniszczony chodnik, niechlujnie ułożone płyty, smar, który zostawili po sobie pracownicy, czy w końcu kostkę brukową niepasującą do tej pierwotnej.
Ponownie więc zwróciliśmy się do Gdańskich Wodociągów, dopytując, czy to już finalny efekt prac porządkowych.
- Zgodnie z wcześniejszą deklaracją, wiosną przystąpiliśmy do docelowego odtworzenia terenu po awarii. Teren zielony został uporządkowany, a trawa zasiana. Odtworzyliśmy również chodnik, tak aby mógł bezpiecznie spełniać swoją funkcję. W najbliższych dniach planujemy ułożyć w miejsca czerwonej, tymczasowej kostki jednolitą w kolorze szarym. Czekamy na jej dostawę. Plamy na nawierzchni także zostaną usunięte - mówiła na początku kwietnia Magdalena Kiljan z Gdańskich Wodociągów.
Czytelniczka, która od początku informuje nas o całej sprawie rozkłada jednak ręce i jest bardzo sceptyczna co do działań urzędników.
- Aż cztery miesiące zajęło uporządkowanie trawnika i naprawa chodnika, przy której dodatkowo ubrudzono go smarem? - dopytuje retorycznie Pani Nadia. - Strach pomyśleć, co gdyby zakres prac byłby nieco większy...
Choć prac jeszcze nie dokończono, to są one na finiszu. Nie dowiedzieliśmy się niestety, skąd jednak tak długi czas ich realizacji, choć temat będziemy monitorować.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie