Reklama

Rosyjski tankowiec widmo znika z gdyńskiego portu

Po niemal siedmiu latach bezczynnego cumowania w gdyńskim porcie, rosyjski zbiornikowiec „Khatanga” jest gotowy do opuszczenia Polski. Statek, który przez lata stał się symbolem biurokratycznego impasu i generował milionowe koszty, został formalnie uznany za odpad i czeka na transport do stoczni złomowej w Danii.

Siedem lat postoju i 15 mln zł zaległości

„Khatanga”, rosyjski tankowiec o długości ponad 150 metrów i masie przekraczającej 15 tysięcy ton, zacumował w Gdyni w 2017 roku po nieudanym przejściu inspekcji technicznej. Choć początkowo zakładano jego remont i powrót do eksploatacji, plany te szybko zarzucono. Statek pozostał w porcie, stopniowo niszczejąc i gromadząc opłaty za postój, których suma – według Zarządu Morskiego Portu Gdynia – przekroczyła 15 milionów złotych. Brak decyzji właściciela oraz skomplikowane procedury międzynarodowe sprawiły, że „Khatanga” przez lata funkcjonowała w przestrzeni medialnej i publicznej jako „statek widmo” – obecny, ale pozbawiony funkcji, losu i realnych perspektyw. Wraz z upływem czasu rosły nie tylko koszty, ale również zagrożenia środowiskowe związane z potencjalnym skażeniem substancjami pozostałymi na pokładzie.

Zarząd portu poinformował, że zakończono wszystkie prace przygotowawcze: z jednostki usunięto pozostałości paliw i innych potencjalnie niebezpiecznych substancji, a sam statek został zakwalifikowany jako odpad w rozumieniu przepisów unijnych. Oznacza to, że dalsze działania wobec „Khatangi” będą prowadzone w ramach transgranicznego przemieszczania odpadów, zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1013/2006.

Tankowiec ma trafić do certyfikowanej stoczni złomowej w Danii. Jego utylizacja ma zostać przeprowadzona z zachowaniem unijnych standardów środowiskowych, co wyklucza możliwość przekazania wraku do tańszych, ale mniej bezpiecznych stoczni w krajach azjatyckich, gdzie często dochodzi do poważnych naruszeń norm ekologicznych i praw pracowniczych.

"Khatanga" na złom

Chociaż termin wyholowania statku został wyznaczony na 5 maja, proces wciąż nie został zakończony. Jak informują władze Portu Gdynia oraz Urząd Morski w Gdyni, zwłoka wynika z oczekiwania na ostatni dokument – zgody władz duńskich na przyjęcie wraku do demontażu. Podmioty zaangażowane w operację deklarują pełną gotowość do przeprowadzenia holowania, kiedy tylko zakończy się wymiana dokumentacji z Kopenhagą. Polska strona zaznacza przy tym, że opóźnienie nie wynika z jej niedopatrzenia, lecz z rygorystycznych wymogów proceduralnych kraju docelowego.

Formalne przekazanie statku do złomowania otwiera drogę do prób odzyskania części zaległych należności. Wrak może mieć pewną wartość złomową – stal, elementy wyposażenia technicznego, a także surowce wtórne mogą zostać sprzedane przez firmę odpowiedzialną za utylizację. Na ten moment nie wiadomo jednak, ile uda się odzyskać i w jakiej części zaspokoi to roszczenia portu.

Zarząd Portu Gdynia zapowiada, że ewentualne wpływy zostaną zaliczone na poczet wieloletnich opłat portowych, które ciążyły na statku od 2017 roku. Nie jest wykluczone, że w przypadku dalszego niedoboru, port będzie dochodzić roszczeń na drodze sądowej – choć w praktyce skuteczność takiego działania wobec zagranicznego właściciela statku bywa ograniczona.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Trojmiejski24.pl




Reklama
Wróć do